środa, 16 kwietnia 2014

(Oby nie) Ostatnia niedziela


W drugiej połowie marca br. miłośnikami kolei wstrząsnęła straszna wiadomość: OD KWIETNIA PAROWOZY NIE BĘDĄ PROWADZIŁY RUCHU PLANOWEGO. Tak więc niestety mekka miłośników starej, dobrej kolei z całego świata (to wcale nie jest przesada) traci swoją wyjątkowość. A polegała ona na tym, że parowóz prowadził codziennie pociąg, który nie był turystyczny, a był zwykłą osobówką dowożącą ludzi do i z pracy oraz szkół. Dzięki temu wolsztyńska szopa funkcjonowała na co dzień jak za dawnych lat.

 
 
Rząd nieczynnych już niestety parowozów
 
 
Dlatego pod wpływem tych smutnych wieści postanowiłem, że pożegnam czajniki w ruchu planowym.I tak zrobiłem. Tak się szczęśliwie w tym nieszczęściu złożyło, że mój tata zaplanował sobie jednodniowy wypad do Poznania na targi motoryzacyjne, a do stolicy Wielkopolski droga z mojego miejsca zamieszkania wiedzie przez Wolsztyn. Więc kwestia transportu w obie strony rozwiązała się sama. W niedzielę 30 marca, czyli w przedostatni dzień kursowania parowozów w regularnym ruchu ruszyłem w trasę. Droga wojewódzka 315, którą się przemieszczałem pomiędzy Nową Solą a Wolsztynem, biegnie wzdłuż zamkniętej linii kolejowej 371 Wolsztyn - Żagań i kilka razy ją przecina. Widok zarośniętych torów nie nastraja optymistycznie.
 
 
 
Póki ogień w niej się pali...
 
 
 
Dwaj mili niespodziewani goście. Lokomotywy serii ST43
 
 
Tę linię też kiedyś żegnano i liczono na jej reaktywację. Rzeczywistość okazała się brutalna i szlak ten po dziś dzień jest nieczynny. Oby tylko sprawa parowozów nie skończyła się podobnie.
 
 
Osobowy do Leszna gotowy do odjazdu.
 
 
 
Opuszczam Wolsztyn
 
Tata podwiózł mnie pod bramę parowozowni. Do odjazdu parowego pociągu do Leszna miałem ok. 3 godziny, więc zakupiłem bilet wstępu u dyspozytora, by pokręcić się trochę po szopie. Zastałem tam stojące na stanowiskach obok siebie parowozy Ok22-31, Ok1-359 i Tr5-65, a nieco dalej kultową Piękną Helenę, czyli lokomotywę Pm36-2.
 
 
Ściskając w ręku kamyk zielony...
...patrzeć jak wszystko zostaje w tyle.
 
 
Kilka lat temu można było spotkać pod parą, teraz oczekują w nieskończoność napraw rewizyjnych. Smutne że tak się dzieje z unikatowymi maszynami. Po tej chwili zadumy spoglądam na zegar znajdujący się nad ławką przy dyspozytorni. Zbliża się 11:17, czyli godzina przyjazdu z Leszna pociągu osobowego prowadzonego parowozem Ol49-59. Udaję się więc na pobliski przejazd, by sfilmować niezwykłą choć niedawno codzienną scenę wjazdu czajnika na Wolsztyńską stację. Następnie udaję się do pizzerii należącej do mojego kuzyna, by coś przekąsić.
 
 
Zabytkowa infrastruktura tworzy niesamowity klimat tej linii
Gdzieś na szlaku
 
 
Tu stacja Leszno...
Gdy wracam do parowozowni, oelka oczekuje już za obrotnicą na odjazd na dworzec i postawienie się pod mój skład do Leszna. Wokół parowozu zgromadziło się kilku miłośników kolei oraz całe rodziny z dziećmi. Piękna pogoda sprzyja takim rodzinnym wycieczkom, więc tych rodzin jest całkiem sporo. Maluchy różnie reagowały na ziejącego parą smoka, jedne były zaciekawione, inne przestraszone. Godzina odjazdu zbliżała się nieubłaganie, w związku z tym lokomotywa udała się w stację po wagony. Ja również skierowałemem się w kierunku dworca. Frekwencja była bardzo wysoka. W końcu okazja karnąć się taką osobówką może się nie powtórzyć. Zająłem miejsce na końcu składu. Bara buch, koła w ruch. Ruszyliśmy. Przez tylną szybę obserwowałem oddalającasię wolsztyńską stację. Całą trasę do Leszna spędziłem na podziwianiu wielkopolskiego krajobrazu i klimatycznych stacyjek. Ta linia swój urok zawdzięcza temu, że nie została oszpecona nowoczesnością. Niemal wszystko wygląda tu jak w czasach, kiedy trakcja parowa dominowała nie tylko w okolicach Wolsztyna. Infrastruktura niewiele się zmieniła tu od dziesięcioleci. I bardzo dobrze. Kształtowa sygnalizacja dodaje stacjom Nowa Wieś Mochy i Włoszakowice uroku. Przez okno widziałem rzeszę miłośników kolei goniących za nami w celu wykonania jak najlepszych, pożegnalnych zdjęć i filmów. Po nieco ponadgodzinnej jeździe dotarłem do Leszna. Powrót dopiero za ok. 2 godziny.
 
 
Wyjeżdżamy z Leszna.
 
 
Spotkanie pokoleń
Błotnica
Spędziłem je na wałęsaniu się po leszczyńskim dworcu i rozmowach z innymi pasjonatami starej kolei. Nadszedł czas powrotu do Wolsztyna. Oczywiście również z Ol49-59 na przodzie. Podczas podróży powrotnej wychylałem się przez okno rozkoszując się zapachem pary. Powrót trwał tyle samo co podróż do Leszna. W Wolsztynie czekał już na mnie tata. Ostatnie spojrzenie na perony, pociąg którym przyjechałem. Żegnaj, parowa osobówko! Oby nie na zawsze!

Koniec wycieczki


Korekta: Doktor

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz