wtorek, 30 czerwca 2015

Wokół Czarnej Wody. Część 7: W pałacu Geniusza Karpat

Geniusz Karpat – tak o sobie mówił Nicolae Ceausescu, dyktator sprawujący władzę w latach 1967-1989. Dlaczego o nim wspominam? Dlatego że moim celem podróży do Bukaresztu jest dawny Dom Ludowy, imponujący gmach wybudowany przez tego tyrana. Budynek ten jest jednym z największych na świecie i jest symbolem przerośniętego ego dyktatora.

 Mój sen przerywa potrząsanie mojego ramienia. To rewident, który informuje mnie, że dojechałem do Bukaresztu. Noc była wyjątkowo niespokojna, dlatego zaspałem. Kontrolę na granicach zarówno po stronie bułgarskiej i rumuńskiej oraz płaczące niemowlę, które wsiadło tuż za granicą, skutecznie utrudniały mi sen. Jest krótko po piątej rano i o tej porze żadna z atrakcji turystycznych nie będzie otwarta. Idę odespać do poczekalni. I budzę się dopiero po ponad trzech godzinach. Zostawiam bagaż w przechowalni i ruszam w miasto. Niedługo po opuszczeniu dworca napotykam na pomnik upamiętniający ofiary rewolucji z grudnia 1989 roku. To dopiero poranek, ale już zaczyna robić się gorąco. Podążam dalej szukając słynnego budynku parlamentu. Podczas tego poszukiwania w oczy rzuca mi się cecha charakterystyczna tego miasta, jaką jest brak dużych wieżowców. Mam wrażenie że przechadzam się po mieście wielkości Zielonej Góry, a jestem przecież w stolicy Rumunii.
Poranek na Gara de Nord.
Ale fajna budowla!
Smok wawelski chyba zwiał do Bukaresztu
 W końcu udaje mi się dotrzeć na ulicę Bulevardul Unirii, z której widoczny jest parlament. Idąc wzdłuż tej ulicy docieram na plac rewolucji, nad którym góruje potężny, monumentalny budynek Pałacu Parlamentu. Jest to drugi pod względem wielkości budynek rządowy na świecie. Większy jest tylko Pentagon. Obejdę sobie tego kolosa dookoła. Mimo coraz większego upału podążam dalej. Udaje mi się wejść na teren parlamentu na jego tyłach. Na tym terenie mógłby się zmieścić jeszcze jeden taki budynek, ale miejsce to jest niezagospodarowane, rosną tu jakieś chaszcze i wygląda to jak teren jakiejś zamkniętej fabryki. Znajduję również wejście do budynku dla turystów. Oczywiście się tam udaję. Po przekroczeniu progu nabywam bilet i z grupą turystów oraz przewodnikiem idę zwiedzać parlament. Przed wejściem kontrola, podobnie jak na lotnisku muszę dać mój podręczny bagaż do kontroli. Po niej podążam w głąb pałacu Ceausescu. Tutaj dopiero widać skalę wybujałych ambicji dyktatora i jego żony. Podczas gdy oni żyli w luksusie w marmurowym pałacu, naród rumuński cierpiał biedę. W pałacu widoczny jest ogromny przepych. Odwiedzamy w tym budynku salę teatralną i kilka sal konferencyjnych. Gwoździem programu jest wyjście na słynny balkon, który znajduje się z przodu parlamentu od strony placu rewolucji. To stąd Nicolae Ceausescu 21.12.1989 wygłosił swoją ostatnią przemowę do wzburzonego tłumu zanim zmiotła go rewolucja. W przeciwieństwie do tamtych grudniowych dni dziś plac ten jest spokojny i pusty. Tylko atmosfera jest gorąca, ale nie ze względu na sytuację polityczną, tylko za sprawą panujących tego dnia w Rumunii temperatur. Wizytą na balkonie kończę zwiedzanie parlamentu. Mimo skwaru dalej włóczę się po mieście. By schronić się przed słońcem, wchodzę na chwilę do jakiejś cerkiewki. Panuje tu lekki, przyjemny chłód. Cień świątyni oraz woda mineralna dają mi siłę do dalszej wędrówki. Znajduję jakiś całkiem przyjemny , w którego centrum stoi jakiś ogromny pomnik. Pod nim złożone są kwiaty obok których stoi warta honorowa. Jest to chyba coś w stylu grobu nieznanego żołnierza. Mając dość upału udaję się metrem na dworzec kolejowy Gara de Nord, czyli główny dworzec w Bukareszcie, na który rano przyjechałem. Zbawienne jest to, że jest tu prysznic. Po całym dniu wędrówki dobrze jest się odświeżyć. Zmęczony podróżą z Sofii oraz zwiedzaniem Bukaresztu kupuję bilet na nocny pociąg, którym pojadę do Calansebes, miejsce w kuszetce.
Bulevardul Unirii a w tle Pałac Ludowy
Ten sam budynek od tyłu.
Tak wygląda...teren na tyłach rumuńskiego parlamentu.
A to jego wnętrze
Jedna z sal konferencyjnych
Piękne zdobienia,żyrandole, marmur szkoda tylko że zbudowane w czasach gdy zwykli Rumunii cierpieli biedę
Widok z balkonu z którego Ceausescu wygłosił swoje słynne ostatnie przemówienie
Ogromny pomnik
Stacja bez nazwy
Resita
Kolejny dzień zaczynam od przesiadki w Calansebes z kuszetki do wagonów jadących do Resity. Dzięki wygodnemu noclegowi w wagonie z miejscami do leżenia odzyskałem siły potrzebne do dalszej podróży. Dzisiaj mam zamiar przemierzyć położoną w górach południowo-zachodniej Rumunii linię z Oravity do Aniny. Linia ta została wybudowana jako pierwsza w tym kraju. By tam dotrzeć, najpierw muszę jechać do miasta Resita. Niestety docieram tam z opóźnieniem i pociąg od Oravity mi ucieka. Powoduje to, że muszę się udać na dworzec autobusowy i liczyć, że coś do Oravity pojedzie. Ów dworzec to zupełna ruina. Ściany odrapane, a toalety w polskich starych pociągach osobowych to przy tych jest luksus. Mimo to w tym paskudnym budynku jest kasa biletowa. Zamiast siedzieć w tej ruderze idę przejść się po mieście. Miasto jak miasto, nie ma tu szczególnych atrakcji turystycznych. Ciekawi mnie jednak dziwna konstrukcja przypominająca most, który przebiega nad miastem. Do dzisiaj nie wiem, czemu służy lub służyła. Poza tym jest tu stacja kolejowa. Wygląda na gruntownie wyremontowaną w ostatnim czasie. Co ciekawe nigdzie nie widać żadnej tabliczki z jej nazwą. Nie zapowiada się, by zaraz miało coś jechać, dlatego idę sobie w kierunku centrum miasta. Wygrzewam się na słońcu na ławce na centralnym placu miasta. Jest to przyjemne i ciekawe miejsce. I tak zleciał mi czas w Resicie. Pora wracać na paskudny dworzec autobusowy. Czas jechać do Oravity. 


Pociąg z Oravity do Aniny 
I jazda nim przez mosty...
... i tunele
Zielono mi
Na krawędzi
Skrajnia wykuta w skale
Ale wypas!
Zmiana czoła w Oravicie
Wracamy do Aniny 
Szczyt komunikacyjny na stacji w Aninie
Tutaj na dworcu zastaję stojący przy peronie mój pociąg do Aniny złożony z lokomotywy i trzech wagonów. Gdy przyjeżdżam, stoi on pusty, ale z czasem wypełnia się podróżnymi, głównie turystami. Wyjątkiem jest mężczyzna, który usiadł naprzeciwko mnie. Jest jedynym tutaj pasażerem, który korzysta z pociągu nie w celu turystycznym, a po prostu dojeżdża do jednej z miejscowości położonych przy linii kolejowej. W końcu pełny podróżnych, rusza ku Aninie. Trasa ta jest przepiękna, przebiega przez imponujące mosty i tunele, a miejscami tor biegnie na wąskiej przestrzeni pomiędzy skalną ścianą a stromym zboczem. Przejażdżka do Aniny mija mi na podziwianiu widoków oraz uwiecznianiu ich za pomocą aparatu. Zachwycony widokami docieram do stacji docelowej. Jest to stacja końcowa, dalej nie biegnie żaden tor. Zmiana czoła i wracamy. Powrót do Oravity również spędzam przy oknie zachwycony tutejszym krajobrazem. Po przyjeździe do Oravity przesiadam się na pociąg do stacji Gataia, by złapać tam pociąg do Timisoary. Jest to miasto, gdzie miał miejsce koniec tytułowego ,,Geniusza Karpat’’. Tu zaczęła się w grudniu 1989 r. rewolucja, która doprowadziła do upadku jego dyktatury oraz do jego śmierci. Jest już późny wieczór i nie ma już dzisiaj stąd żadnego pociągu, przez co spędzę tu noc.

Nocą  w Timisoarze
Korekta: DOKTOR

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz